wtorek, 18 czerwca 2013

Eight.

Byłam mocno wkurzona, nie no co ja gadam, byłam wściekła, jak on mógł mi to zrobić, mój własny brat, zjarany tak bardzo, że nie wiem czy jakbym powiedziała Twist skojarzyłby, że mówię do niego. To on rzucił ten kamień, stał w ogrodzie Justina z grupką swoich przyjaciół, a jedyne co mogłam zrobić to ukryć twarz w dłoniach i wstydzić się, że ten chłopak jest moim bratem.  
- Co ty tu do cholery robisz Twist?!? - krzyknęłam wściekła na niego 
- Przyszedłem po Ciebie, nie widać? - mruknął zrelaksowany 
 - Jest coś takiego jak drzwi i pukanie, nie wiem czy słyszałeś!! - krzyknęłam 
- Przepraszam?! Ja się wcale dzisiaj z nikim nie pukałem, a jeśli nawet to nie twoja sprawa!! - odpowiedział równie głośno, że niestety raczej na pewno Justina mama usłyszała. O mój boże, w tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię, chciałam odwrócić się od okna i z nim nie rozmawiać, ale to równało się z pozostawieniem Justina na pastwę wyzwisk ze strony Twista i jego całego crew.. Jednak nie miałam już siły patrzeć mu prosto w oczy, które teraz były całe czerwone, a on ledwo mnie poznawał. Wzięłam Justina za rękę i odwróciłam się od okna razem z nim i usiadłam na łóżku. Do oczu napłynęły mi łzy, straciłam wiarę w to, że Twist jest jednym z najlepszych braci, oprócz tego, że szlajał się ze swoim crew jak każdy czarnoskóry chłopak, chciał być gangsta i nie przeszkadzało mi to dopóki "chcę" nie przeszło na "jestem". Rodzice choć bardzo starali się uważać i pilnować go nie zauważyli, że Twist ma często czerwone oczy, jakby siedział 48 godzin przed komputerem, wiedzieli, że przecież nie siedzi, to co robił? Nie wiem czy nie dopuszczali do siebie myśli, że ich syn może palić marihuanę czy po prostu nie zastanawiali się dalej co on robi... Dowiedzieliby się gdybym im powiedziała, ale zawsze miałam z nim super kontakty i nie chciałam by to się zmieniło przez nakablowanie rodzicom, nie ufałby mi, fajnie było raz na jakiś czas wyjść z nimi. Nie obchodziło mnie to, że wokół nas było gdzieś z 7 innych chłopaków z bronią,z których więcej niż połowy nie znałam, byłam z moim bratem, tylko to się liczyło. Traktował mnie jak księżniczkę, był kochanym bratem, raz na ucho powiedziałam mu, żeby nigdy nie nosił broni jak oni, obiecał mi to.. I co?? I złamał obietnicę, lepiej, pochwalił się swoją bronią także przed moim chłopakiem.. Moment. Jak ja nazwałam Justina?? Nie. Niee. Moore trochę przekroczyłaś barierę realnego świata, to wszystko przez Angel, to ona zaczęła tak mi mówić o nim, o nas.. Boże Alex, nie ma żadnych nas, nie jestem z Justinem. Z takiego mojego rozmyślania wyrwała mnie Angel z lemoniadą, nawet nie spostrzegłam, że znajduję się w ramionach Justina, który gładził mnie po plecach i wyczuwał każde drgnięcie mojego ciała przy płaczu, nie musiałam nawet nic mówić, bo Angel zauważyła kamień, który mój kochany braciszek wrzucił przez okno, już miała zapytać kto to zrobił kiedy odezwał się Twist 
- Alex, kurwa no chodź do domu 
- Tak, Alex nie siedź z tym skurwielem, chodź z nami. Pamiętasz jak razem chodziliśmy? My wszyscy. - odezwał się Za Podeszłam do okna i krzyknęłam 
- Spadajcie, a ty to się do mnie nawet nie odzywaj! - i wskazałam palcem na Twista. 
 - Aw C'mon lil girl, chodź z nami. - zgodnie powiedzieli chłopaki w tym Mac i Sean, których najbardziej lubiłam z całego crew. Dzięki nim uśmiechnęłam się nareszcie i powiedziałam. 
 - Sorry chłopaki, przyszłam w odwiedziny do mojego najlepszego przyjaciela 
- Oh, to cool, to ten co w oknie stał z tobą? - zagaił Sean 
- Dokładnie ten - odpowiedziałam z uśmiechem opierając łzy, fajnie, że ktoś zapytał o Justina i nie było w tym pytaniu żadnego obrażającego słowa. 
 - Weźcie zejdzcie, ok? - zapytał Mac. Odwróciłam się w stronę Justina, a on tylko kiwnął głową i bezgłośnie powiedział "jest dobrze Shawty" na co ja odpowiedziałam uśmiechem i odpowiedziałam. 
 - Zaraz zejdziemy. 
- To my czekamy przed drzwiami - odpowiedział Sean z uśmiechem. Sean był trochę takim większym oczywiście czarnoskórym członkiem crew, to był jeden z niewielu, który mnie rozumiał i znał mnie od dziecka, bo to on był jednym z pierwszych członków crew. To jego wysyłał Twist jeśli miałam gdzieś wyjść np. do centrum handlowego, a był to teren gangu z którym ich crew zadarło trochę. Twist śmiał się, że to przez to, że mieli lepszą nazwę od tamtych i faktycznie Young Billionaires było lepszą nazwą niż Skillers. Serio? Skillers, co to w ogóle znaczy, nie ważne. Właśnie w takich momentach między innymi był potrzebny Sean, on mnie chronił i dlatego jest mi najbliższy. Ogólnie jeśli by pomyśleć to Young Billionaires jest gangiem, myślę, że Twist nie chciał bym myślała, że jest w gangu, więc nazwał to crew. Głównym przywódcą gangu jest Dwayne Carter, ale on jest za bardzo ważną osobą by wychodzić z nimi normalnie na miasto, to nie byłoby bezpieczne, dla niego jak i dla całego crew, bo prawdopodobnie chcieli by go zabić, a chłopaki by go chronili. Gdy zeszliśmy po schodach na dół, otworzyłam drzwi frontowe i wyszłam na zewnątrz do Seana i Maca, bo dla innych bym nie zeszła. Przytuliłam Seana, z Maciem przybiłam piątkę a reszcie powiedziałam tylko cześć, patrząc się zniesmaczona na Twista. Nagle atmosfera się rozluźniła, a Sean wyciągnął rękę. 
- No siema, Sean jestem, ty jesteś pewnie Justin, nie? Justin... - zawachał się Sean 
- Bieber. Justin Bieber - odpowiedział Justin i podał mu rękę 
- Będę Ci mówić Biebs, ok? - powiedział Sean i mrugnął do niego 
 - Ok - zaśmiał się Justin Cieszyłam się, że czuję się swobodniej po tym jak kilka minut temu rozbili mu okno. 
 - Nie myślałeś Biebs, żeby przyłączyć się do jakiegoś crew na przykład naszego? - powiedział Za z tym swoim uśmieszkiem. Mięśnie Justina odruchowo się napięły. Atmosfera znowu stała się napięta. 
- Nie, wiesz, nie za bardzo interesuje mnie chodzenie zjarany i rozbijanie innym okien. - powiedział Justin wsadzając ręce do kieszeni. Sean spojrzał na niego z szacunkiem, Za spojrzał na niego zaskoczona, a Twist był widocznie poirytowany, chciałam kurczowo złapać Justina za ramię w razie gdyby Twist coś chciał zrobić, ale Za widząc moją reakcję zagrodził Twistowi drogę ręka, trzymając go i powiedział pod nosem, żeby się chyba uspokoił. 
- Okno nie moja wina, tylko Twista i my wszyscy oprócz niego nie chcieliśmy tego zrobić, sorry. Ale po tym co powiedziałeś, wow, szanuję Cię.. Bieber. Lil Za jestem - powiedział Za i wyciągnął do niego rękę z uśmiechem. 
- Dzięki.. Za - odpowiedział Justin i także wyciągnął rękę. Za natomiast zamiast uścisnąć jego rękę (wiedziałam, że tego nie zrobi) zszedł z nim na stronę i pokazał mu kombinację ruchów ręki co było ich tajnym usciskiem, Justin dość szybko załapał i już po chwili przed nami wszystkimi zrobili to strasznie szybko. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw, ale byłam też trochę zdenerwowana tym, że tak szybko mu zaufali. Była już godzina 6 wieczorem więc pomyślałam, że muszę iść już do domu. Powiedziałam to chłopakom, którzy też już się zbierali, zaproponowali, że mnie odprowadzą na co ja podziękowałam, niestety Angel musiała się spieszyć na dodatkową matematykę z która obie miałyśmy problem. Musiałam iść sama do domu, pożegnałam się z chłopakami zwykłym cześć, oprócz Sean, którego oczywiście uścisnęłam i powiedziałam żeby się trzymał, a także, że dziękuje, z Maciem i tym razem przybiłam piątkę, ale jeszcze dodatkowo pożegnałam się z Za, chciałam przybić mu piątkę, ale kiedy się zbliżyłam do niego, on uśmiechnął się, przytulił mnie, podziękowałam mu na ucho na co on odpowiedział uśmiechem. Nie wiem co się stało, bo stałam do Justina tyłem, ale Za krzyknął do niego 
- Ej Bieber, nie martw się, chciałem kiedyś do niej podbijać, ale ona mnie nie chce, jest chyba wolna, nie będę Ci przeszkadzał - i mrugnął do niego na co ja się zarumieniłam i wróciłam do Justina, a on uśmiechnął się do mnie. Chłopaki odjechali razem z Angel, a ja wzięłam torebkę i miałam już iść do domu. 
 - Hej Shawty, a nie chcesz, żeby Cię odprowadzić? 
 - Nie narzucam się - powiedziałam do niego z uśmiechem 
- To będzie dla mnie sama przyjemność - zaśmiał się 
- No to Ci nie będę jej zabierać, to chodź już. - powiedziałam i wskazałam dłonią, żeby pośpieszył się. Justin wziął skórzaną kurtkę i pobiegł do mnie. 
- A chce Ci się iść pieszo? 
- Szczerze? Nie - zaśmiałam się - a mamy inne wyjście - uniosłam ręce by pokazać, że nie da się nic zrobić. 
- Poczekaj tu. - powiedział i pośpieszył do domu. Nagle brama i garaż otworzyły się, a on wyjechał na motorze przed dom i skinał głową w kasku. 
- Podwieźć gdzieś taką piękną dziewczynę jak ty? - mruknął 
- Do domu, najlepiej szybko - zaśmiałam się, wsiadłam na motor i oplotłam go ramionami, by nie spaść. Pod domem byliśmy w mniej niż 6 minut. 
- Mogłabym tak dłużej jeździć. - powiedziałam 
 - Kiedyś pojeździmy, obiecuję. 
- Cieszę się. To do zobaczenia Justin. - powiedziałam i się uśmiechnęłam 
- Hej, czekaj. - odpowiedział 
- Co jest? - spytałam i potarłam ręce z zimna, bo znajdowaliśmy się w cieniu gdzie teraz było dość chłodno. 
- Poczekaj, co, zimno Ci? - spytał widząc co robię. 
- No tak, więc o co chodzi? 
- Weź to - podał mi swoją skórzaną kurtkę  - tylko poczekaj, muszę coś wyjąć. 
- Justin, nie trzeba, tak długo chyba nie będę tu stać. 
 - No dobrze, tylko chciałbym Ci coś dać. 
 - Ok, co to takiego? 
 - No podejdź tu - powiedział. Przybliżyłam się o centymetr lub dwa, żeby go trochę podenerwować. 
- Shawty, przestań - wychylił się i przyciągnął mnie do siebie za jego kurtkę, którą miałam na sobie. 
 - No dobrze to co chciałeś mi dać. - zapytałam, zakrywając to, że się zarumieniłam. 
- To. - powiedział i wyciągnął małe pudełeczko - odwróć się. Odwróciłam się jak powiedział, a Justin nałożył mi coś na szyję, gdy poprawił zobaczyłam, że jest to małe, złamane serduszko. 
- Dlaczego jest złamane? Kto ma drugą połowę?- zapytałam. Justin podniósł rękę tak, że było widać. On ją miał. 
- Narazie ja ją mam, jeśli znajdziesz kogoś, komu chciałabyś ją dać, oddam Ci ją. 
 - Dobrze, więc. Dziękuje - oznajmiłam i dałam mu buziaka w policzek. 
 - To do zobaczenia Shawty. - powiedział z uśmiechem dotykając policzka jak małe dziecko. 
 - Do zobaczenia - zaśmiałam się widząc co robi. Chwilę potem weszłam przez bramę, a on tylko się patrzył, po czym pokręcił głową i odjechał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, do czasu.. A, no tak. Nie oddałam mu kurtki, pięknie. Zaśmiałam się i weszłam do swojego pokoju. Ubrałam się w ciuchy i próbowałam jeszcze się czegoś pouczyć, ale nie udawało się to. Zobaczyłam, że na moim kawałku serduszka jest napisane Justin.. Ciekawe czy on ma napisane Alex? Zaśmiałam się sama do siebie, czyli, że albo on raczej nie oda tej swojej bransoletki, chyba, że mój przyszły chłopak będzie miał na imię Justin. Ale sobie to wymyślił. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Okazało się, że jestem strasznie zmęczona, dochodzi 8. Niech będzie, przebrałam się i położyłam się spać. Spałam bardzo źle, każdy najmniejszy szmer mnie budził, aż o godzinie 2 usłyszałam kroki, był to Twist, przez otwarte drzwi zobaczyłam, że jest pijany. Mówił coś do siebie. Ledwie doszedł do pokoju, tak bardzo się chwiał na nogach, nie dokładnie zamknął drzwi, zadzwonił do kogoś - Kurwa, nie obchodzi mnie to, musimy z nim skończyć, on mi wszystko psuje, od tylu lat jest ważniejszy ode mnie, a nie należy mu się, chuj mnie to obchodzi, że nie mam dobrego powodu, zabiję skurwiela i będzie spokój, już nie ucieknie do innego miasta, a potem come back. Nie tym razem...
 --------------------------------------------------------------------------------------------

I co myślicie?  O kim mówił Twist? A jak prezent Justina? :) Mam nadzieję, że wam się podobał rozdział. Piszcie.

niedziela, 16 czerwca 2013

Seven.

 W trakcie jazdy do domu zadzwoniłam do Angel, żeby przyszła do mnie za jakieś 15 minut jak dojadę do domu, uradowana odpowiedziała, że przyjdzie. W sumie zdziwiłam się dlaczego ona taka rozradowana. Przez drogę słuchałam Sexy Back Justina Timberlake'a i tańczyłam (jeśli można nazwać to tańcem, biorąc pod uwagę to, że siedzę w samochodzie.) Twist patrzył się na mnie spod okularów jakbym co najmniej miała dwie głowy. Fakt, przecież jestem jego siostrą. Zaśmiałam się na tą myśl, bo nie jestem jakaś ładna. żebym się komuś spodobała, niby było kilku chłopaków, którzy chcieli ze mną być, ale nie wiem w sumie co we mnie widzieli. Zajęta rozmyślaniem nie zauważyłam, że Twist trącił mnie w ramię. 
- Hmm?
- O czym tak myślisz?
- O niczym.
- Ale o takim większym niczym czy takim mniejszym czy może w ogóle o niczym? - powiedział udając mój głos
- Twist... - mruknęłam znudzony
- No co?? Ja też mam prawo Cię trochę pomęczyć. 
- No weź.. - zaśmiałam się i leniwie się uśmiechnęłam
- Dobra, poddaję się. - powiedział, uniósł ręce w obronnym geście i uśmiechnął się.
Do domu został nam tylko kawałek drogi, który spędziłam na słuchaniu muzyki, a Twist po zjedzeniu lizaka udawał, że pali, tata tylko pokiwał głową i powiedział, że ma nadzieję, że jedyna rzecz, którą pali. Zaśmiałam się cicho, a Twist szturchnął mnie w ramię na co ja się zamknęłam. Gdy wreszcie dojechaliśmy do domu, udałam, że turlam się ze śmiechu, bo Angel czekała już pod domem. Jestem ciekawa jak długo. Wyszłam jeszcze zanim tata dokładnie zaparkował i uściskałam Angel.
- Hej, jak długo już czekasz?
- Chwilkę... Gdzieś z 10 minut.
- Haha okej. Tata zaraz otworzy drzwi to wejdziemy.
- To jeszcze wchodzimy do domu, a nie jest trochę za późno.
- Za późno na co? - odpowiedziałem lekko zdziwiona
- No na kino. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi Alex
- Angel... - powiedziałam zakłopotana
- Zapomniałaś o tym, że idziemy do kina???? - zaszokowanym głosem powiedziała moja przyjaciółka
- No... - ciągnęłam
- Alex!! - krzyknęła
- Przepraszam! Dzwoniłam, bo chciałam się dowiedzieć co robiliście na lekcjach.
- Ehh.. No dobra, to chodźmy na górę - powiedziała kierując się na górę
- Dziękuję - krzyknęłam za nią
- No więc, co robiliśmy na lekcjach? - spytałam się wyciągając książki
- Serio? Chcesz rozmawiać o tym co działo się w szkole i masz na myśli lekcje? - mrugnęła kilka razy zdziwiona
- Dobrze, więc co się takiego stało? - spytałam, grzebiąc w szafie w poszukiwaniu ciuchów, żeby się przebrać.
- Nic.. Oprócz tego, że Justin podobno cały czas o tobie mówił. 
- Co???? - odpowiedziałem zaszokowana wyciągając szorty, czerwony tank top i słodką kokardę na włosy wyciągniętą jakby z szafy Ariany, awh.
- No z Chazem gadałam i tak powiedział.
- Wiesz co, nie wiem czy można mu wierzyć, wiesz, że Chaz od podstawówki chce nas zeswatać.
- Każdy chce, wyglądacie słodko. 
- Miło, że tak mówisz - zaśmiałam się.
- Nie ma sprawy, to prawda i jeszcze ten prezent co ma dla Ciebie, strasznie słodki, za dobrze ze sobą wyglądacie jak na "tylko przyjaciele".
- Przestań tak słodzić - zachichotałam wspinając kokardę w moje rozpuszczone brązowe włosy
- Dobra, gotowe. I jak
- Słodko, aż jak nie siostra Twista, wbijamy do Justina? - zapytała
- Dzięki, staram się nie wyglądać tak jak on. Po co?? - zapytałam.
- Nie ma sprawy. Tak sobie, może da Ci wcześniej ten prezent. - powiedziała po czym mrugnęła do mnie.
- Hmm.. No dobra, przekonałaś mnie. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam IPhone'a 
- Tak myślałam, po co Ci telefon?
- No, żeby go uprzedzić..
- Ehh.. Nie wiesz co to znaczy "wbić się"? To znaczy, bez pytania, spontanicznie.
- Okej! Załapałam. 
- Świetnie, nie martw się był w szkole więc na pewno dopiero teraz nie wstał. 
- Lol Angel. Dzięki za informację. 
- No chodź, idziemy. 
- Dobrze. 
Ruszyłyśmy schodami na dół w stronę drzwi, a po drodze weszliśmy do kuchni.
- Cześć mamo. Idę z Angel, okej?
- Dobrze, bądź na kolację najpóźniej, a gdzie idziesz?
- Dobrze mamo, idę do Justina.
- Aha, okej, baw się dobrze.
- Będziemy, do widzenia - powiedziała Angel.
- Do widzenia
-Cześć mamo.
Wyszłyśmy z domu, a mama wybiegła za nami.
- Co się stało?
- Pozdrów Justina i jego mamę od nas, okej?
- Od nas wszystkich? - spytałam się mając na myśli Twista, który chyba nie pozdrowiłby gdyby tu był.
- Tak, od całej rodziny - powiedziała stanowczo mama, podkreślając szczególnie "całej".
- Okej, pozdrowię. 
Udałyśmy się drogą, która prowadzi do nowego domu Justina i los chciał, że po drodzę spotkaliśmy Twista z kumplami palącego marihuanę.
- No, no, no. Kogo my tu mamy? - zagaił kumpel Twista, Lil Za. 
- Nie udawaj głupa Za. - odpowiedziałam
- Uuu, zły humor mamy?
- Dla wiadomości, ogólnie nie jak jesteś taki ciekawy. miałeś rzucić to gówno. - powiedziałam zwracając się do Twista
- Chill - odparł Twist już mocno zjarany.
- Weź się zamknij, dobrze? - syknęłam i poszłam przed siebie w stronę domu Justina pociągając Angel za sobą.
- Oh, twoja siostra idzie chyba do tego skurwiela. - powiedział Za śmiejąc się, bo zdenerwował Twista. Puściłam to mimo uszu i szłam dalej już skrecając, dochodząc do domu Justina
- Alex! Alex! Kurwa, Alex. Wróć się!
Nadal ignorowałam Twista i szłam przed siebie. 2 minut pózniej byłam już pod domem Justina, co było niewiarygodne, zapukałam, a Angel stanęła i próbowała złapać oddech, po tym jak próbowała mnie dorównać mi kroku. Otworzyła mama Justina, która kompletnie się nas tu nie spodziewała. 
- Dzień dobry! - powiedziałam na co mama Justina tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się
- To Justin się zdziwi, że ma gości. Zawołam go - oznajmiła Pattie, po czym zawołała Justina. 
- Tak mamo? - powiedział poprawiając włosy i dochodząc po schodach.
- Masz gości.
- Jakich? Ooo, cześć dziewczyny. Co tam u was?
- To ja zrobię lemoniady. - oznajmiła Pattie
- Ja pani chętnie pomogę, jeśli można. - odparła słodkim głosem Angel i uśmiechnęła się do mnie. Wiem co knuję.
- Oczywiście, jeśli tylko chcesz. - oznajmiła z uśmiechem Pattie
- Cześć. - wreszcie odparłam z uśmiechem do Justina, było to trudno, bo wciąż byłam zła, że nazwali Justina skurwielem. 
- Cześć Shawty - odparł, uśmiechnął się i objął mnie ramieniem jakby chciał wspomóc mnie, chyba wyczuł to, że coś mnie gryzie. 
- Chodźmy na górę
Po chwili podążyłam za Justinem i byliśmy w jego pokoju. Świetnie go urządził mieszając plakaty Toronto Maple Leafs i plakatów rożnych zespołów koszykarskich. Od Kingsów po Lakersów. Typowy pokój typowego nastolatka. W rogu stała gitara i kilka tekstów, chciałam zobaczyć o czym napisał, ale powstrzymałam się i usiadłam na kanapie. Obok mnie usiadł Justin i uśmiechnął się do mnie na co ja odpowiedziałam tym samym. Nastała cisza, którą ja wykorzystałam na rozmyślanie. Wreszcie po jakiś 5 minutach Justin przerwał tą ciszę 
- Alex?
- Hmm?
- Co się stało? jeśli mogę wiedzieć
- Nic, znowu chodzi o Twista.
- Oh. Co znowu się stało?
- Mówił, że rzuci marihuanę  a dzisiaj jak wyszłam z Angel to był tak zjarany.. cóż to cud, że mnie w ogóle poznał, chociaż w sumie nie wiem, bo to Za mnie poznał. 
- Za?
- Mhm. Lil Za, przyjaciel z jego crew.
- Aha i to tyle. 
- No jest jeszcze coś, ale to już nie ważne. - mruknęłam, bo nie chciałam powiedzieć o tym, że nazwali go skurwielem, bo po co. 
- Alex.. Powiedz, mi możesz powiedzieć. 
- To nic, naprawdę Justin. 
Naszą rozmowę przerwał dźwięk pękanego szkła. Okazało się, że przez okno wpadł kamień, a co gorsza okno nie było całe. 
Zerwaliśmy się z Justinem i podeszliśmy do okna, to co ujrzałam przeszło moje wszystkie oczekiwania, nie mówiąc już o tym jak bardzo się zdenerwowałam w tym momencie.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę was tak podtrzymam w niepewności z niektórymi sprawami ;) Nadal nie wiemy co Justin ma dla Alex i co się takiego stało. 
Co Alex zobaczyła za oknem?
Dlaczego "to" ją wkurzyło?

Mam nadzieję, że wam się podoba nowy rozdział i przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale poprawiałam oceny. 


Ps. Raczej nie znajdę słów, które dobrze opiszą moją wdzięczność, ale dobra. 

Dziękuję wam bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo za to, że czytacie, a moje opowiadanie ma już ponad 1000 wyświetleń :)))) Kocham Was i Dziękuję. xoxo.