wtorek, 18 czerwca 2013

Eight.

Byłam mocno wkurzona, nie no co ja gadam, byłam wściekła, jak on mógł mi to zrobić, mój własny brat, zjarany tak bardzo, że nie wiem czy jakbym powiedziała Twist skojarzyłby, że mówię do niego. To on rzucił ten kamień, stał w ogrodzie Justina z grupką swoich przyjaciół, a jedyne co mogłam zrobić to ukryć twarz w dłoniach i wstydzić się, że ten chłopak jest moim bratem.  
- Co ty tu do cholery robisz Twist?!? - krzyknęłam wściekła na niego 
- Przyszedłem po Ciebie, nie widać? - mruknął zrelaksowany 
 - Jest coś takiego jak drzwi i pukanie, nie wiem czy słyszałeś!! - krzyknęłam 
- Przepraszam?! Ja się wcale dzisiaj z nikim nie pukałem, a jeśli nawet to nie twoja sprawa!! - odpowiedział równie głośno, że niestety raczej na pewno Justina mama usłyszała. O mój boże, w tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię, chciałam odwrócić się od okna i z nim nie rozmawiać, ale to równało się z pozostawieniem Justina na pastwę wyzwisk ze strony Twista i jego całego crew.. Jednak nie miałam już siły patrzeć mu prosto w oczy, które teraz były całe czerwone, a on ledwo mnie poznawał. Wzięłam Justina za rękę i odwróciłam się od okna razem z nim i usiadłam na łóżku. Do oczu napłynęły mi łzy, straciłam wiarę w to, że Twist jest jednym z najlepszych braci, oprócz tego, że szlajał się ze swoim crew jak każdy czarnoskóry chłopak, chciał być gangsta i nie przeszkadzało mi to dopóki "chcę" nie przeszło na "jestem". Rodzice choć bardzo starali się uważać i pilnować go nie zauważyli, że Twist ma często czerwone oczy, jakby siedział 48 godzin przed komputerem, wiedzieli, że przecież nie siedzi, to co robił? Nie wiem czy nie dopuszczali do siebie myśli, że ich syn może palić marihuanę czy po prostu nie zastanawiali się dalej co on robi... Dowiedzieliby się gdybym im powiedziała, ale zawsze miałam z nim super kontakty i nie chciałam by to się zmieniło przez nakablowanie rodzicom, nie ufałby mi, fajnie było raz na jakiś czas wyjść z nimi. Nie obchodziło mnie to, że wokół nas było gdzieś z 7 innych chłopaków z bronią,z których więcej niż połowy nie znałam, byłam z moim bratem, tylko to się liczyło. Traktował mnie jak księżniczkę, był kochanym bratem, raz na ucho powiedziałam mu, żeby nigdy nie nosił broni jak oni, obiecał mi to.. I co?? I złamał obietnicę, lepiej, pochwalił się swoją bronią także przed moim chłopakiem.. Moment. Jak ja nazwałam Justina?? Nie. Niee. Moore trochę przekroczyłaś barierę realnego świata, to wszystko przez Angel, to ona zaczęła tak mi mówić o nim, o nas.. Boże Alex, nie ma żadnych nas, nie jestem z Justinem. Z takiego mojego rozmyślania wyrwała mnie Angel z lemoniadą, nawet nie spostrzegłam, że znajduję się w ramionach Justina, który gładził mnie po plecach i wyczuwał każde drgnięcie mojego ciała przy płaczu, nie musiałam nawet nic mówić, bo Angel zauważyła kamień, który mój kochany braciszek wrzucił przez okno, już miała zapytać kto to zrobił kiedy odezwał się Twist 
- Alex, kurwa no chodź do domu 
- Tak, Alex nie siedź z tym skurwielem, chodź z nami. Pamiętasz jak razem chodziliśmy? My wszyscy. - odezwał się Za Podeszłam do okna i krzyknęłam 
- Spadajcie, a ty to się do mnie nawet nie odzywaj! - i wskazałam palcem na Twista. 
 - Aw C'mon lil girl, chodź z nami. - zgodnie powiedzieli chłopaki w tym Mac i Sean, których najbardziej lubiłam z całego crew. Dzięki nim uśmiechnęłam się nareszcie i powiedziałam. 
 - Sorry chłopaki, przyszłam w odwiedziny do mojego najlepszego przyjaciela 
- Oh, to cool, to ten co w oknie stał z tobą? - zagaił Sean 
- Dokładnie ten - odpowiedziałam z uśmiechem opierając łzy, fajnie, że ktoś zapytał o Justina i nie było w tym pytaniu żadnego obrażającego słowa. 
 - Weźcie zejdzcie, ok? - zapytał Mac. Odwróciłam się w stronę Justina, a on tylko kiwnął głową i bezgłośnie powiedział "jest dobrze Shawty" na co ja odpowiedziałam uśmiechem i odpowiedziałam. 
 - Zaraz zejdziemy. 
- To my czekamy przed drzwiami - odpowiedział Sean z uśmiechem. Sean był trochę takim większym oczywiście czarnoskórym członkiem crew, to był jeden z niewielu, który mnie rozumiał i znał mnie od dziecka, bo to on był jednym z pierwszych członków crew. To jego wysyłał Twist jeśli miałam gdzieś wyjść np. do centrum handlowego, a był to teren gangu z którym ich crew zadarło trochę. Twist śmiał się, że to przez to, że mieli lepszą nazwę od tamtych i faktycznie Young Billionaires było lepszą nazwą niż Skillers. Serio? Skillers, co to w ogóle znaczy, nie ważne. Właśnie w takich momentach między innymi był potrzebny Sean, on mnie chronił i dlatego jest mi najbliższy. Ogólnie jeśli by pomyśleć to Young Billionaires jest gangiem, myślę, że Twist nie chciał bym myślała, że jest w gangu, więc nazwał to crew. Głównym przywódcą gangu jest Dwayne Carter, ale on jest za bardzo ważną osobą by wychodzić z nimi normalnie na miasto, to nie byłoby bezpieczne, dla niego jak i dla całego crew, bo prawdopodobnie chcieli by go zabić, a chłopaki by go chronili. Gdy zeszliśmy po schodach na dół, otworzyłam drzwi frontowe i wyszłam na zewnątrz do Seana i Maca, bo dla innych bym nie zeszła. Przytuliłam Seana, z Maciem przybiłam piątkę a reszcie powiedziałam tylko cześć, patrząc się zniesmaczona na Twista. Nagle atmosfera się rozluźniła, a Sean wyciągnął rękę. 
- No siema, Sean jestem, ty jesteś pewnie Justin, nie? Justin... - zawachał się Sean 
- Bieber. Justin Bieber - odpowiedział Justin i podał mu rękę 
- Będę Ci mówić Biebs, ok? - powiedział Sean i mrugnął do niego 
 - Ok - zaśmiał się Justin Cieszyłam się, że czuję się swobodniej po tym jak kilka minut temu rozbili mu okno. 
 - Nie myślałeś Biebs, żeby przyłączyć się do jakiegoś crew na przykład naszego? - powiedział Za z tym swoim uśmieszkiem. Mięśnie Justina odruchowo się napięły. Atmosfera znowu stała się napięta. 
- Nie, wiesz, nie za bardzo interesuje mnie chodzenie zjarany i rozbijanie innym okien. - powiedział Justin wsadzając ręce do kieszeni. Sean spojrzał na niego z szacunkiem, Za spojrzał na niego zaskoczona, a Twist był widocznie poirytowany, chciałam kurczowo złapać Justina za ramię w razie gdyby Twist coś chciał zrobić, ale Za widząc moją reakcję zagrodził Twistowi drogę ręka, trzymając go i powiedział pod nosem, żeby się chyba uspokoił. 
- Okno nie moja wina, tylko Twista i my wszyscy oprócz niego nie chcieliśmy tego zrobić, sorry. Ale po tym co powiedziałeś, wow, szanuję Cię.. Bieber. Lil Za jestem - powiedział Za i wyciągnął do niego rękę z uśmiechem. 
- Dzięki.. Za - odpowiedział Justin i także wyciągnął rękę. Za natomiast zamiast uścisnąć jego rękę (wiedziałam, że tego nie zrobi) zszedł z nim na stronę i pokazał mu kombinację ruchów ręki co było ich tajnym usciskiem, Justin dość szybko załapał i już po chwili przed nami wszystkimi zrobili to strasznie szybko. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw, ale byłam też trochę zdenerwowana tym, że tak szybko mu zaufali. Była już godzina 6 wieczorem więc pomyślałam, że muszę iść już do domu. Powiedziałam to chłopakom, którzy też już się zbierali, zaproponowali, że mnie odprowadzą na co ja podziękowałam, niestety Angel musiała się spieszyć na dodatkową matematykę z która obie miałyśmy problem. Musiałam iść sama do domu, pożegnałam się z chłopakami zwykłym cześć, oprócz Sean, którego oczywiście uścisnęłam i powiedziałam żeby się trzymał, a także, że dziękuje, z Maciem i tym razem przybiłam piątkę, ale jeszcze dodatkowo pożegnałam się z Za, chciałam przybić mu piątkę, ale kiedy się zbliżyłam do niego, on uśmiechnął się, przytulił mnie, podziękowałam mu na ucho na co on odpowiedział uśmiechem. Nie wiem co się stało, bo stałam do Justina tyłem, ale Za krzyknął do niego 
- Ej Bieber, nie martw się, chciałem kiedyś do niej podbijać, ale ona mnie nie chce, jest chyba wolna, nie będę Ci przeszkadzał - i mrugnął do niego na co ja się zarumieniłam i wróciłam do Justina, a on uśmiechnął się do mnie. Chłopaki odjechali razem z Angel, a ja wzięłam torebkę i miałam już iść do domu. 
 - Hej Shawty, a nie chcesz, żeby Cię odprowadzić? 
 - Nie narzucam się - powiedziałam do niego z uśmiechem 
- To będzie dla mnie sama przyjemność - zaśmiał się 
- No to Ci nie będę jej zabierać, to chodź już. - powiedziałam i wskazałam dłonią, żeby pośpieszył się. Justin wziął skórzaną kurtkę i pobiegł do mnie. 
- A chce Ci się iść pieszo? 
- Szczerze? Nie - zaśmiałam się - a mamy inne wyjście - uniosłam ręce by pokazać, że nie da się nic zrobić. 
- Poczekaj tu. - powiedział i pośpieszył do domu. Nagle brama i garaż otworzyły się, a on wyjechał na motorze przed dom i skinał głową w kasku. 
- Podwieźć gdzieś taką piękną dziewczynę jak ty? - mruknął 
- Do domu, najlepiej szybko - zaśmiałam się, wsiadłam na motor i oplotłam go ramionami, by nie spaść. Pod domem byliśmy w mniej niż 6 minut. 
- Mogłabym tak dłużej jeździć. - powiedziałam 
 - Kiedyś pojeździmy, obiecuję. 
- Cieszę się. To do zobaczenia Justin. - powiedziałam i się uśmiechnęłam 
- Hej, czekaj. - odpowiedział 
- Co jest? - spytałam i potarłam ręce z zimna, bo znajdowaliśmy się w cieniu gdzie teraz było dość chłodno. 
- Poczekaj, co, zimno Ci? - spytał widząc co robię. 
- No tak, więc o co chodzi? 
- Weź to - podał mi swoją skórzaną kurtkę  - tylko poczekaj, muszę coś wyjąć. 
- Justin, nie trzeba, tak długo chyba nie będę tu stać. 
 - No dobrze, tylko chciałbym Ci coś dać. 
 - Ok, co to takiego? 
 - No podejdź tu - powiedział. Przybliżyłam się o centymetr lub dwa, żeby go trochę podenerwować. 
- Shawty, przestań - wychylił się i przyciągnął mnie do siebie za jego kurtkę, którą miałam na sobie. 
 - No dobrze to co chciałeś mi dać. - zapytałam, zakrywając to, że się zarumieniłam. 
- To. - powiedział i wyciągnął małe pudełeczko - odwróć się. Odwróciłam się jak powiedział, a Justin nałożył mi coś na szyję, gdy poprawił zobaczyłam, że jest to małe, złamane serduszko. 
- Dlaczego jest złamane? Kto ma drugą połowę?- zapytałam. Justin podniósł rękę tak, że było widać. On ją miał. 
- Narazie ja ją mam, jeśli znajdziesz kogoś, komu chciałabyś ją dać, oddam Ci ją. 
 - Dobrze, więc. Dziękuje - oznajmiłam i dałam mu buziaka w policzek. 
 - To do zobaczenia Shawty. - powiedział z uśmiechem dotykając policzka jak małe dziecko. 
 - Do zobaczenia - zaśmiałam się widząc co robi. Chwilę potem weszłam przez bramę, a on tylko się patrzył, po czym pokręcił głową i odjechał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, do czasu.. A, no tak. Nie oddałam mu kurtki, pięknie. Zaśmiałam się i weszłam do swojego pokoju. Ubrałam się w ciuchy i próbowałam jeszcze się czegoś pouczyć, ale nie udawało się to. Zobaczyłam, że na moim kawałku serduszka jest napisane Justin.. Ciekawe czy on ma napisane Alex? Zaśmiałam się sama do siebie, czyli, że albo on raczej nie oda tej swojej bransoletki, chyba, że mój przyszły chłopak będzie miał na imię Justin. Ale sobie to wymyślił. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Okazało się, że jestem strasznie zmęczona, dochodzi 8. Niech będzie, przebrałam się i położyłam się spać. Spałam bardzo źle, każdy najmniejszy szmer mnie budził, aż o godzinie 2 usłyszałam kroki, był to Twist, przez otwarte drzwi zobaczyłam, że jest pijany. Mówił coś do siebie. Ledwie doszedł do pokoju, tak bardzo się chwiał na nogach, nie dokładnie zamknął drzwi, zadzwonił do kogoś - Kurwa, nie obchodzi mnie to, musimy z nim skończyć, on mi wszystko psuje, od tylu lat jest ważniejszy ode mnie, a nie należy mu się, chuj mnie to obchodzi, że nie mam dobrego powodu, zabiję skurwiela i będzie spokój, już nie ucieknie do innego miasta, a potem come back. Nie tym razem...
 --------------------------------------------------------------------------------------------

I co myślicie?  O kim mówił Twist? A jak prezent Justina? :) Mam nadzieję, że wam się podobał rozdział. Piszcie.

3 komentarze:

  1. soiahidhshzJ
    jezu, cudne, błagam następny rozdział,
    isdljljsajska

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, super prezent i myślę że o hmm... no nie wiem

    OdpowiedzUsuń
  3. postanowiłam nominować cię do Liebster Award, gratuluję <3 http://marzeniasiespelniaja-room94.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń